S. Akashi x Reader
Jestem dość nieśmiała osobą. Nie lubię być w centrum uwagi, tak samo jak rozmawiam tylko z osobami, które znam długo. Inni mogą uznać to za uciążliwe jednak ja się już przyzwyczaiłam.
Jest jeszcze jedna rzecz… nigdy nie miałam chłopaka, bo kto by chciał być z taką szarą, cichą myszką jak ja ? Masz rację, nikt. Jednak nawet ktoś tak aspołeczny, ma kogoś kto jest jego wzorem.
Tym kimś jest dla mnie kapitan mojej szkolnej drużyny koszykarskiej i przewodniczący szkoły- Akashi Seijuuro.
Akashi-kun jest osobą idealną, oprócz tego jest przystojny, przez co chyba każda dziewczyna w szkole jest nim zainteresowana.
Ja natomiast uczę się w miarę dobrze, co do wyglądu to wiem, że są ładniejsze.
Jest też coś co kocham- kocham malować. Raz na jednej z lekcji plastyki pani poprosiła nas abyśmy narysowali coś, co podziwiamy.
Zerknęłam tylko na Akashiego-kun i zaczęłam robić jego szkic.
Możesz pomyśleć, że to naiwne z mojej strony, jednak naprawdę dla mnie on jest wzorem w każdej dziedzinie.
Tak więc, po skończonym szkicu jego osoby wzięłam farby wodne i lekko zaczęłam go kolorować nadając mu delikatnego wyrazu. Gdy skończyłam byłam.z siebie zadowolona jak jeszcze nigdy. Pomyślałam wtedy, że nawet jakbym nie umiała rysować to wyszedł idealnie, w końcu to on.
Pod koniec lekcji pani pozbierała nasze prace i wybrała z nich najładniejsze wieszając na tablicy. Kiedy zobaczyłam swoją pracę pośród innych moje serce stanęło. Moja kartka została przyczepiona jako pierwsza…
Jednak nie to było najgorsze w tym wszystkim. Nikt by się nie zorientował, że ja jestem autorem tej pracy, gdyby nie jeden mały szczegół. Rysowałam to co widziałam, więc na tej podstawie można znaleźć miejsce, gdzie patrzy się na Akashiego-kun pod takim kątem.
Cała klasa łącznie z Akashim-kun spojrzała na mnie. Zarumieniłam się mocno i spuściłam głowę, by zasłonić swoją czerwoną twarz włosami. Czułam na sobie wzrok każdego z klasy, a najbardziej piekł mnie widok jego wiernych fanek. Przełknęłam głośno ślinę i zdenerwowałam się trochę. Brzuch zaczął mnie boleć, więc złapałam się za niego kładąc czoło na ławce.
No tak, skutki aspołecznego życia.
Skupiłam się jeszcze bardziej, gdy ucisk się nasilił. Poczułam, że odpływam. Od zawsze byłam wrażliwa na ból, co właśnie w takich chwilach było bardzo uciążliwe.
Osunełam się trochę z krzesła. Nie dobrze, mdleje z bólu- pomyślałam próbując zostać przy rzeczywistości.
Jednak na marne. Jedyne, co usłyszałam przed całkowitą utratą przytomności to głos nauczycielki, a najgłośniejsze w jej zdaniu było moje nazwisko i słowo “Akashi-san”.
~.~.~.~.~.~.~.~.~.~.~
Ocknęłam się z mokrym ręcznikiem na czole. Gdy otworzyłam oczy zmrużyłam je lekko chroniąc przed światłem. Uznałam, że zbyt dużo bieli jest w gabinecie pielęgniarki.
Westchnęłam głośno i usiadłam na kozetce odkładając okład koło siebie i zapięłam na powrót do górne guziki koszuli, które zostały zapewne rozpięte, gdy byłam nieprzytomna. Usłyszałam czyjeś kroki, jednak niezbyt się nimi przejęłam, zapewne pielęgniarka chce sprawdzić, czy wszystko ze mną w porządku.
— Nie ma pielęgniarki.— na dźwięk tego głosu zatrzymałam się w pół ruchu. Przełknęłam głośno ślinę. Nie wierzę…
— A-a... Akashi-kun— wyjąkałam zerkając na niego. Stał prosto z lewa ręka na biodrze.— przepraszam, że przeze mnie musiałeś opuścić lekcje Akashi-kun— powiedziałam na jednym wdechu.
Czerwonowłosy nic nie odpowiedział. Podszedł do mnie i stanął przede mną łapiąc za podbródek. Zerknęłam w jego czerwone oczy, jednak szybko odwróciłam wzrok.
— Dlaczego nie patrzysz mi w oczy?— zapytał.
Niepewna tego, co powinnam zrobić posłucham go i zerknęłam w czerwone tęczówki. Piękne.
— Powiedz mi proszę, kto jest dla ciebie wzorem.
Zamrugałam kilka razy. Jak to… przecież widział, więc po co się pyta o coś takiego?
— A- ale Akashi-kun, przecież…
— Chcę to usłyszeć od ciebie.
Nie byłam pewna, co chce uzyskać, jednak na samą myśl, że mam powiedzieć mu to w twarz skręciło mnie w środku. Wiedziałam,że nie mogę wyrwać się z jego uścisku, więc tylko odwróciłam ponownie wzrok. Znowu zaczął mnie boleć brzuch.
Puścił mój podbródek i po chwili poczułam jego dłonie na policzkach. Zszokowana spojrzałam na niego, jednak nim zdążyłam cokolwiek zrobić poczułam jak lekko musnął moje wargi swoimi.
On mnie pocałował!
— A teraz mi powiesz kogo podziwiasz?— zapytał z dziwnym błyskiem w oku.
Zakryłam dłońmi usta patrząc na niego wielkimi oczami. Uśmiechnął się lekko i złapał ,za moje nadgarstki odrywając je od twarzy po czym ponownie wpił się w moje usta, jednak teraz na trochę dłużej.
— Teraz masz zamiar mi powiedzieć kogo podziwiasz?— szepnął mi do ucha, gdy się ode mnie oderwał.
Nie wiedziałam, co się tutaj przed chwilą wydarzyło. Byłam cała czerwona i nie umiałam skupić się na tym, co powinnam teraz zrobić. Nigdy bym sobie nie wyobrażała, że będę w takiej sytuacji z Akashim-kun.
Pociągnął mnie lekko za nadgarstki, a ja posłusznie wstałam. Ten natomiast usiadł na moim miejscu, złapał mnie za uda i posadził w rozkroku na swoich kolanach.
— Wydaje mi się, że podoba ci się zaistniała sytuacja.— mruknął gładząc lekko moje nogi.
Siedziałam naprężona jak struna. On perfidnie to wszystko wykorzystywał!
Odchylił lekko kołnierzyk mojej koszuli i polizał mój obojczyk. Co on wyprawia ? Jesteśmy w szkole przecież!- pomyślałam, jednak zanim zdążyłam zaprotestować czerwonowłosy zaczął ssać uprzednio polizne miejsce na mojej skórze. Jęknęłam cicho, gdy mnie lekko ugryzł. Objął mnie w talii i przycisnął do siebie rzucając na kozetke. Leżałam teraz pod nim, a sam czerwonowłosy oparł się rękami z obydwu stron mojej głowy i wisiał nade mną.
— Akashi-kun, jesteśmy w szkole— szepnęłam starając się jakoś opanować, jednak przyjemne mrowienie w brzuchu mi to uniemożliwiało.
— Przestanę kiedy powiesz mi kogo tak bardzo podziwiasz— uśmiechnął się sadystycznie.
Zlękłam się trochę i przełknęłam głośno ślinę. Musiałam mu powiedzieć, inaczej będzie dalej robił takie rzeczy…
Uzbierałam garstkę odwagi jaka mi w ogóle została i mimo jej marnej ilości powiedziałam głośno:
— To ciebie podziwiam Akashi-kun! Jesteś we wszystkim idealny, świetnie się uczysz i jesteś wysportowany! Każdy cię szanuje, lubi i twoje zdanie zawsze jest brane pod uwagę!— wykrzyknęłam na jednym wdechu.
Spojrzałam na jego twarz. Nie wyrażała zbyt dużo, w dużej mierze znudzenie.
Wściekła, ze łzami w oczach odepchnęłam go i wybiegłam z gabinetu pielęgniarki. Wpadłam do łazienki i zamknęłam się w pierwszej lepszej kabinie.
Zwymiotowałam z nerwów. Zmusił mnie do czegoś, co nigdy bym nie zrobiła.Usiadłam na zimnych kafelkach i schowałam głowę w rękach.
Co miała znaczyć ta mina ? Co on chciał osiągnąć robiąc takie życzy, by uzyskać zwykłą odpowiedź? Przecież to nienormalne! Cieszy go widok jak ktoś się tak męczy? Nie rozśmieszajcie mnie!
To chore !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz